Nowalijki – czy nie jest na nie za wcześnie?
Po długiej zimie, stęsknieni za świeżymi warzywami, chętnie sięgamy po nowalijki dostępne na bazarkach już w kwietniu. Czy to nie za wcześnie. Sałata, rzodkiewka, ogórek czy pomidor świadczyły o przyjściu wiosny i rozpoczęciu sezonu na świeże produkty. Warto jednak się powstrzymać i zastanowić, czy na pewno skorzystać z dobrodziejstw nowalijek.
Nowalijki to pierwsze, młode, wiosenne warzywa, ukazujące się jeszcze przed głównym sezonem. Dietetycy i żywieniowcy radzą zachować umiar w ich spożywaniu.
Spragnieni witamin dajemy się skusić czerwonym pomidorom w środku zimy i z rozczarowaniem odkrywamy, że są twarde, mało słodkie i bez zapachu. Nie ma się jednak czemu dziwić: w okresie od grudnia do lutego ponad 80% warzyw sprzedawanych w Polsce jest sprowadzanych z krajów, w których trwa aktualnie sezon polowy.
Pomidory z Maroka lub Izraela są zrywane w tzw. stanie zapalonym: dopiero bielejące, jasne, pomarańczowe. Nie zdążyły jeszcze wytworzyć cukrów, kwasów organicznych, związków aromatycznych, a więc tego wszystkiego, co warunkuje ich smak i zapach. Po przybyciu do kraju docelowego poddaje się je szybkiemu dojrzewaniu, które najczęściej polega na gazowaniu ethrelem lub dwutlenkiem węgla. Warzywa w ciągu doby nabierają więc apetycznych barw, ale nie smaku, zapachu i miękkości. Pozbawione są też większości substancji odżywczych.
W okresie od marca do maja sprzedaje się produkty już krajowe, ale uprawiane pod osłonami i w szklarniach. Nowalijki wymagają długiego nasłoneczniania, a wczesnowiosenny dzień wciąż jest za krótki na ich potrzeby. Aby przyspieszyć zbiory, rolnicy stosują intensywne nawożenie azotowe, bo azot jest potrzebny roślinom do produkcji biomasy. Korelują go ze światłem – zatem im krótszy dzień, tym mniej czasu mają na jego wykorzystanie. Nadmiar odkładają w postaci azotanów, które same w sobie nie są szkodliwe, ale produkty ich przemian: już tak. Podczas transportu i przechowywania warzyw, zwłaszcza w wysokiej temperaturze i przy niskim dopływie tlenu, azotany redukują się do szkodliwych azotyn. Te z kolei przyczyniają się do zwiększonej produkcji rakotwórczych nitrozoamin.
Ze względu na zdolność do kumulacji azotanów wczesne warzywa dzielimy na dwie grupy ryzyka. Do pierwszej zaliczamy sałatę, rzodkiewkę, szpinak i inne warzywa liściowe, które łatwo przechowują duże ilości związków. Mniejsze ryzyko występuje w przypadku roślin, których częścią jadalną są owoce. Owoc to osłona nasion – gwarant przetrwania gatunku – zatem w pomidorach czy ogórkach szkodliwych substancji jest mniej.
Dopiero przełom maja i czerwca to czas pojawiania się właściwych nowalijek – tych rosnących na polach. Oczywiście nie jest tak, że jeśli plon pochodzi z pola, to automatycznie ma działanie prozdrowotne. Część rolników nadużywa pestycydów, które nie są szkodliwe pod warunkiem zachowania kilku podstawowych zasad: przestrzegania okresów karencji i prewencji, stosowania odpowiednich dawek, niepryskania na zapas. Jako konsumenci nie jesteśmy w stanie odróżnić rośliny uprawianej z zachowaniem standardów od tej, którą nadmiernie potraktowano agrochemią. Jak sobie z tym radzić? Na każdym opakowaniu powinny znajdować się dane producenta, na podstawie których można sprawdzić, czy jest on wiarygodny.
Rady:
- podczas zakupu rzodkiewek należy zwrócić uwagę na ich liście: zwiędnięte i pożółkłe świadczą o tym, że roślina nie jest najlepszej jakości;
- podobnie sprawa ma się z pomidorem: jego szypułka powinna być miękka i zielona;
- ogórki, sałatę i szpinak sprzedawane w folii trzeba jak najszybciej z niej odwinąć, wyjąć z opakowania i położyć na sitku lub w innym naczyniu, w którym będą mogły „oddychać”;
- nie kupujmy warzyw z najmniejszym nawet śladem pleśni;
- wszystkie rośliny liściowe najlepiej spożywać od razu w dniu zakupu;
- wybierajmy warzywa mniej wyrośnięte i unikajmy tych nienaturalnie dużych;
- przed spożyciem wszystkie warzywa dokładnie umyjmy. Niektóre substancje rozpuszczają się w wodzie, a więc dobrym pomysłem będzie wcześniejsze wymoczenie warzyw przez ok. pół godziny.
Już na przełomie kwietnia i maja ze sklepowych półek i skrzynek na targach kuszą nas pierwsze wiosenne warzywa. A my, stęsknieni za smakami lata, chętnie sięgamy po apetycznie wyglądające pomidory, ogórki, rzodkiewki i liście sałaty. Po powrocie z zakupów i skosztowaniu nowalijek często spotyka nas jednak rozczarowanie – nie są one tak smaczne jak warzywa dostępne w sezonie. Jest to spowodowane faktem, że na początku wiosny jest na nie jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Na te najsmaczniejsze musimy jeszcze trochę poczekać – pojawią się dopiero w czerwcu.