Czy przez zmiany klimatu zabraknie nam wody?
– Powinniśmy cieszyć się z każdej kałuży – mówi dr hab. Mateusz Grygoruk, hydrolog z SGGW. Polska cierpi na brak wody i jeśli nie przestaniemy robić ze środowiska swojego niewolnika, będziemy mieli coraz więcej problemów. Naukowiec był gościem Festiwalu Nowe Oświecenie w UCK „Alternatywy”.
– Przez ostatnie 50 lat walczyliśmy z powodzią. O suszy mało kto mówił, bo nie było jej tak bardzo widać. Teraz wystarczy porozmawiać z pierwszym lepszym rolnikiem, robiliśmy badania społeczne, i to nie powódź jest największym zagrożeniem a susza – mówi hydrolog dr hab. Mateusz Grygoruk.
– Mamy 600 mm opadów w Polsce, z czego 450 paruje. Jedynie 150 mm – 1/4 z tego, co spada – odpływa naszymi rzekami i jesteśmy w stanie coś z nimi zrobić – zauważył hydrolog.
„Gdyby złapać wodę do jednego wiadra…”
To jeszcze nie pokazuje, ile wody mamy w Polsce. Wskaźników, które odpowiadają na to pytanie, jest wiele. Każdy odnosi się do czegoś innego. I tak na jednego mieszkańca Polski rocznie odpływa rzekami 1240 metrów sześciennych wody. To stawia nas w Europie na trzecim miejscu od końca – przed Maltą i Cyprem.
– Ale nie wiem, czy to jest dobry wskaźnik. Mamy tyle rzek, ile mamy, pada tyle, ile pada i możemy sobie dzielić i mnożyć. Interesującymi wskaźnikami są wskaźniki wody, którą zbieramy jako kraj. W Polsce zbieramy 6,5% odpływu, czyli gdyby wodę ze wszystkich polskich rzek złapać do jednego wiadra, to 6,5% z tego wiadra jesteśmy w stanie zretencjonować – mówił hydrolog.
Gdyby jednak wziąć pod uwagę wszystkie pozostałe zbiorniki wodne oraz glebę, robi się już z tego 20%. To też nie oznacza, że tyle Polska zatrzymuje. Człowiek jest najsłabszym ogniwem.
– W zeszłym roku widziałem, jak po dużej ulewie na trawniku zrobiła się duża kałuża i już przyszła obsługa i wywaliła krawężnik, żeby ta woda spłynęła do kanalizacji deszczowej. My powinniśmy się cieszyć z każdej kałuży, bo przy tym, co się dzieje w klimacie, czyli suszy rozdzielanej gwałtownymi suszami, musimy zbierać wodę – przekonuje dr Grygoruk.
Wszyscy będą wegetarianami
Tylko gdzie i jak zbierać tę wodę? Powinniśmy budować zbiorniki retencyjne, tam gdzie jest to najbardziej potrzebne. Na przykład przy elektrowniach, gdzie woda także jest potrzebna i to w dużych ilościach. Jednak przede wszystkim trzeba się zastanowić: jaki jest cel jej zbierania?
– Budujemy zbiornik, żeby na przykład była woda do pożaru. Po paru latach ten zbiornik jest cały zarośnięty i z tą wodą nie da się nic zrobić. Więc wydaje mi się, że powinno być jej rozproszenie w krajobrazie. Wody w zasadzie nie da się transportować. Kiedy jest rozproszona w krajobrazie, pozwala na stabilizację odpływu w rzekach – tłumaczył hydrolog.
Stąd też zdaniem dr. hab. Grygoruka w Polsce powinno się utrzymywać bagna czy oczka wodne. Im więcej, tym lepiej. Przypomina przy tym, że nic nie jest za darmo. Rolnicy – którzy zużywają ogromne ilości wody do upraw – będą musieli na przykład zrezygnować z siania na całym polu. Z czasem trzeba też będzie zrezygnować z innych rzeczy.
– Musimy sobie to uświadomić, o tym już Einstein mówił, że ludzie muszą przejść na wegetarianizm prędzej czy później. To się stanie, możemy to teraz krytykować, sam nie jestem wegetarianinem, ale to jest ochrona zasobów wodnych. Najbardziej problematycznym dla zasobów wodnych produktem jest wołowina, mięso – mówi naukowiec SGGW.
Trzeba pamiętać, że gdy skończy się woda, skończy się życie. Taka była główna teza spotkania, z którą dr Grygoruk jak najbardziej się zgodził. Jednocześnie zapewnił, że woda nigdy się nie kończy. Przynajmniej w skali globalnej.
– Woda nie skończy się jako zasób, natomiast może się skończyć w pewnym miejscu. Wody mamy tyle samo na Ziemi, ile mieliśmy, i będziemy jej mieli zawsze tyle samo – ocenia dr Grygoruk.
„Dbamy, bo to się nam opłaca”
Jednocześnie nie ma prostego przepisu na problemy z wodą. Budowa zbiorników czy ograniczenie hodowli bydła i trzody chlewnej to jedno. Potrzebne są także działania dostosowane do ciągle zmieniających się warunków. Potrzebna jest elastyczność.
– To wymaga dużej odpowiedzialności i wiedzy od ludzi. Bycie elastycznym wymaga cedowania na niższe szczeble. To nie tak, że robimy to, co nam powiedzą. Są opcje. Jeżeli jest sucho, to nie kosisz. Jeżeli jest mokro, to nie możesz kosić. Nie ma tak, że coś odhaczymy i idziemy dalej – stwierdził dr Grygoruk.
Jak mówił hydrolog, traktujemy środowisko jak niewolnika. To wygodne, ale nieopłacalne. Z Ziemią należy się dogadać, spojrzeć na to wszystko okiem kapitalisty. Wszystko jest możliwe, ale niczego bez kosztów nie będzie.
– To nie tak, że dbamy o rzekę, bo nam się chce, żeby była ładna. To się nam opłaca. Dbamy o środowisko po to, żeby dawało nam mierzalne korzyści. W postaci czystego powietrza, cienia, dobrej jakości i dobrej ilości wody – przekonywał naukowiec.
Dlatego należy usiąść i zastanowić się, co nam się opłaca. Im szybciej, tym lepiej. Natura już zaczęła wysyłać znaki ostrzegawcze. Najlepszym przykładem jest Odra. Ochrona wody – jak zauważył dr Grygoruk – to ochrona całego ekosystemu. Tymczasem…
– Stan polskich wód jest zły, mówiąc eufemistycznie, bo tak naprawdę jest opłakany – podkreślił dr Mateusz Grygoruk.