W ostatnim czasie w mediach pojawiły się informacje o możliwym wzroście cen jaj z powodu nowych przepisów wprowadzonych przez Unię Europejską. Zgodnie z regulacjami znakowanie jaj będzie musiało odbywać się w miejscu produkcji, a nie jak w przypadku większości krajowych producentów – w miejscu pakowania, czyli w sortowniach. Polska Izba Handlu ocenia, iż zmiana ta może spowodować brak jaj na sklepowych półkach i wzrost ich cen. Czy rzeczywiście tak to musi wyglądać? O tym opowiedział dr hab. Krzysztof Damaziak, prof. SGGW z Katedry Hodowli Zwierząt Instytutu Nauk o Zwierzętach Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Przepisy, znakowanie i ceny jaj
W zasadzie znakowanie jaj nie jest niczym nowym. Każda zarejestrowana w Unii Europejskiej ferma posiada odrębny numer pozwalający na jej identyfikację. W Polsce jest to weterynaryjny numer identyfikacyjny nadawany przez Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny. Ponadto oznakowanie jaj zawiera cyfrę oznaczającą system chowu i symbol państwa. Wszystkie te składowe to tzw. kod producenta, który w Polsce obowiązuje od 1 maja 2004 roku (Dz.U. 2007 nr 2 poz. 19). Celem znakowania jaj jest ułatwienie identyfikacji pochodzenia danej partii na wypadek zagrożenia zdrowia konsumentów.
– W Polsce kilkukrotnie stosowanie tego oznakowania przyczyniło się do szybkiego wycofania jaj ze sprzedaży – mówi dr hab. Krzysztof Damaziak, prof. SGGW z Katedry Hodowli Zwierząt Instytutu Nauk o Zwierzętach Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. – Przykładem może być głośna sprawa użycia zakazanego fipronilu do dezynfekcji kurników w 2017 roku. Ponadto np. jaja wylęgowe są znakowane okrągłymi pieczątkami dzięki czemu łatwo można je odróżnić i zapobiec wykorzystywania np. jaja po pierwszym świetleniu w przetwórstwie spożywczym, a takie próby w Polsce już były. Tak więc samo znakowanie jaj ma bardzo pozytywne cele. Obecnie przyjęcie zmienionych przez Komisję Europejską przepisów dotyczących znakowania jaj dotyczy tego, że będą musiały być one znakowane w siedzibie producenta (na fermie), a nie jak dotychczas w zakładzie pakowania jaj. Szczerze mówiąc nie jestem zwolennikiem tej zmiany. Nie ma potrzeby rewolucjonizowania procesu, który spełnia swoją rolę. Z drugiej strony nie widzę zagrożenia we wzroście cen jaja, gdyby faktycznie jaja musiały być znakowane u producenta. Z kilku opublikowanych w ciągu ostatnich tygodni artykułów można wyczytać, że spowoduje to braki jaj na rynku, a nawet braki produktów zawierających jaja. Uważam, że nie ma takiego zagrożenia. Polska jest obecnie szóstym największym producentem jaja w UE z produkcją ponad 10 mld sztuk rocznie. W jaki sposób zmiana miejsca znakowania jaj mogłaby wpłynąć na wielkość produkcji? Nie spowoduje to przecież ograniczenia liczby kur czy spadku nieśności. Chyba, że autorom tych publikacji chodzi o konieczność zakupu i amortyzacji sprzętu do znakowania jaj przez indywidualnych producentów. Na pewno będzie to koszt, ale patrząc wstecz polscy producenci poradzili sobie z wymogiem wymiany klatek, tak więc wydaje mi się, że poradziliby sobie i tym razem, tylko po co?
Czynników wpływających na ceny jaja jest dużo ale do tych, które naprawdę mają zasadnicze znaczenie Profesor Krzysztof Damaziak zalicza przede wszystkim ceny pasz. A konkretnie ceny komponentów czyli zbóż, głównie pszenicy i kukurydzy oraz soi.
– Proszę sobie przypomnieć pierwsze miesiące po wybuchu wojny na Ukrainie – mówi. – Ceny zbóż wzrosły prawie 100%, a to przełożyło się na ceny pasz i w konsekwencji ceny produktów pochodzenia zwierzęcego. W przypadku drobiu koszt żywienia to około 70% kosztów całej produkcji. Także wahania cen paliwa mają tu istotne znaczenie. Wydaje mi się więc, że zmiana miejsca znakowania jaja ma marginalne znaczenie dla zmian cen. Dużo większym zagrożeniem są coraz to większe wymogi odnośnie zmian systemów utrzymania.
W Polsce blisko 90% kur nieśnych jest utrzymywana w systemie klatkowym, który jest krytykowany ze względu na dobrostan ptaków. Tyle tylko, że jest to system, który pozwala wyprodukować jaja po najniższych kosztach produkcji i o najlepszej jakości mikrobiologicznej. Już wprowadzenie zakazu utrzymania kur w tzw. klatkach tradycyjnych było ogromnym wyzwaniem finansowym. Obecnie także klatki „umeblowane” są już postrzegane za nieodpowiednie, dlatego producenci starają się przechodzić na systemy wolierowe. Każda taka modernizacja to ogromy koszt, który musi być zwrócony także poprzez wzrost cen jaj. Dalszą kwestią jest to, że wywierany jest nacisk na odchodzenie z utrzymania klatkowego na tzw. wolny wybieg, co jest coraz bardziej popularne w zachodnich krajach UE. Tyle tylko, że utrzymanie komercyjne kur w takim systemie jest o wiele mniej wydajne i wymaga większych nakładów finansowych. Przez to pozyskane z niego jaja muszą być droższe niż te, wyprodukowane systemem klatkowym.
– Można by tu wymieniać jeszcze wiele innych czynników jak np. zagrożenie wycofania soi GMO będącej podstawowym źródłem białka przy braku alternatywy, próba wprowadzenia zakazu zabijania i utylizacji towarowych kogutów nieśnych bezpośrednio po wylęgu czy masowe zabijanie kur w miejscach wystąpienia ptasiej grypy – wylicza dr hab. K. Damaziak, prof. SGGW. – Tak więc czynników, które mogą wpłynąć na cenę jaj jest dużo, ale sama zmiana miejsca znakowania jaj nie jest czynnikiem wiodącym.
Komunikat MRiRW
Z komunikatu wydanego przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wynika, iż (cyt.) rozważa się możliwość wyłączenia wybranej grupy podmiotów z obowiązku znakowania w miejscu produkcji, w przypadku gdy znakowanie to będzie odbywało się w pierwszym zakładzie pakowania, do którego dostarcza się jaja, o ile wyłączenie to będzie proporcjonalne, niedyskryminujące i nie będzie podważało celu jakim jest identyfikowalność […] Polska nie musi (ale może) wdrożyć przepisy zezwalające w wybranych przypadkach, na znakowanie jaj w pierwszym zakładzie pakowania, do którego dostarcza się jaja. W takim przypadku obowiązek znakowania jaj w miejscu produkcji będzie obowiązywał wszystkie podmioty z dniem wejścia w życie tych przepisów, od dnia 8 listopada 2024 r.
– W związku z powyższym miejmy nadzieję, że przepisy te nie będą stanowić bezwzględnego nakazu! – dodaje naukowiec z SGGW.
Materiały naukowe i konsultacja merytoryczna:
dr hab. Krzysztof Damaziak, prof. SGGW
Katedra Hodowli Zwierząt, Instytut Nauk o Zwierzętach SGGW
Redakcja:
Anita Kruk, Biuro Promocji SGGW